Gdy pisałam o Górze Zamkowej w Brasławiu, wspomniałam, że jest na niej obelisk upamiętniający Stanisława Narbutta.
Kim był, że zasłużył zasłużył sobie na pamięć Brasławszczyzny?
Stanisław Narbutt urodził się 04.05.1853 w posiadłości Szawry na Grodzieńszczyźnie.
Jego ojciec – Teodor Narbut (1784 – 1864. ) był inżynierem wojskowym, historykiem i architektem (m.inn. zaprojektował kościół w Ejszyszkach). To autor „Historia ludu Litwy” – jednego z pierwszych, bardzo wnikliwych badań historii Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Jego brat, Ludwik (Tak! Tak! To ten słynny Ludwik Narbutt!), był uczestnikiem Powstania Styczniowego. Nie tylko on. Drugi brat – Bolesław i siostra – Teodora, również czynnie wspierali ten zryw narodowy.
A Stanisław…
Był wówczas za młody, by walczyć.
Niewątpliwie jednak wydarzenia z 1863 r (śmierć starszego brata, zgon ojca, i zesłanie na sybir matki i 16-letniego brata Bolesława), zostawiły głęboki ślad w psychice Stasia.
Zamiast walki, wybrał naukę. W ten sposób chciał się przysłużyć zniewolonej Ojczyźnie.
W roku 1872, dzięki wsparciu rodziny, rozpoczął studia na Uniwersytecie Monachium (jako syn i brat „bandytów” walczących przeciwko władzy carskiej, nie miał prawa studiować na terenie Rosji).
A studentem był pilnym!
W 1879 roku otrzymał tytuł lekarza medycyny, a później tytuł doktora nauk medycznych.
Pierwsze lata praktyki lekarskiej odbył za granicą.
Bardzo tęsknił za Ojczyzną. Tam zostały groby bliskich, przyjaciele z lat młodzieńczych, rodzina.
Była jednak pewna przeszkoda.
Żeby mieć prawo do leczenia ludzi w swoim kraju, trzeba było uzyskać dyplom wydany w Rosji.
Ten monachijski nie działał…
Wydawało się, że sprawa jest beznadziejna.
Ale przeszkody są po to, by je pokonywać!
Stanisław Narbutt wstąpił na Uniwersytet w Dorpacie (obecnie Tartu w Estonii) i uzyskał tam tytuł doktora medycyny II stopnia.
Po otrzymaniu kwalifikacji, przyjechał do Brasławia i tu został.
Dlaczego akurat Brasław?
W liście do siostry Stanisław pisał: „ Przybyłem do Brasławia w 1882 roku jako pierwszy tu medyk, ponieważ nigdy wcześniej nie było tu lekarza. Od razu wspiąłem się na Brasławską Górę i zobaczyłem w pobliżu 11 jezior, i to poruszyło moje serce” .
Początkowo prowadził prywatną praktykę w Drui i Brasławiu .
A kiedy w Brasławiu powstał vacat na stanowisku lekarza miejskiego, 29 kwietnia 1904 r. złożył do Gubernatora kowieńskiego podanie o przyjecie go na to stanowisko.
Gubernator odmówił 6 (słownie – sześć!) razy.
Władze nie chciały przyjąć do służby publicznej osoby pochodzenia nierosyjskiego i do tego katolika.
Stanisław był jednak nieustępliwy.
Gdy okazało się (a trwało to długo), że nie będzie rosyjskiego i do tego prawosławnego kandydata na stanowisko lekarza w Brasławiu, Gubernator w Kownie (z wielkim żalem!) zatrudnił Stanisława Narbuta.
Powiem tak – dla mnie ewenementem jest to, że doktor medycyny, z praktyką zagraniczną, pokonując kolejne przeszkody, tak uparcie dążył do otrzymania pracy w małym, biednym miasteczku, hen daleko od głównych ośrodków naukowych.
To jednak pokazało piękną cechę doktora Narbutta. Jemu niepotrzebny był prestiż i uznanie. On chciał nieść pomoc tam, gdzie najbardziej tej pomocy potrzebują.
Największym zmartwieniem nowego brasławskiego lekarza był brak szpitala w mieście.
Podjął starania o jego budowę.
Po wielu perypetiach udało się!
Murowany szpital powstał w niespełna dwa lata.
Z roku na rok Stanisław Narbutt zyskiwał coraz większy szacunek u mieszkańców Brasławia.
Ludzi pociągała jego energia życiowa, pogoda ducha, bezinteresowność, rzetelność, gotowość do pomocy w każdej chwili, tolerancja w stosunku do ludzi różnych narodowości, wyznań i statusu majątkowego. Szanowano go za patriotyzm. Ceniono go za fachowość.
Leczył wszystkie choroby: wewnętrzne, kobiece, oczu, uszu, gardła i nosa, zakaźne, dziecięce itd… itd…
Był wszechstronny.
Sam jednak, jak wielokrotnie mówił, chciał być chirurgiem i położnikiem.
Pomagał wszystkim, którzy tej pomocy potrzebowali.
Był na tyle popularnym wśród mieszkańców powiatu brasławskiego, że – już po jego śmierci – lekarzy zaczęto nazywać tu „Narbutt ludzki”, a weterynarzy „Narbutt koński”
W pewnej jednak rzeczy był nieustępliwy.
Ale nie daj Panie Boże, jak ktoś ośmielił się przyjść do niego po wychyleniu „jednego głębszego”.
Nie szczędził wówczas przykrych słów.
Doktor tępił pijaków bezlitośnie.
W 1907 założył nawet Brasławskie Towarzystwo Trzeźwości Ludowej.
Stanisław Narbutt nie ograniczał się do udzielania pomocy lekarskiej.
Zorientował się, że w częste pożary wybuchające mieście, są wielkim problemem dla Brasławian.
W 1895 został jednym z założycieli lokalnej straży pożarnej (kierował nią do I wojny światowej).
Przyczynił się również do powstania miejskiej kasy ubezpieczeniowej.
Po wybuchu I Wojny św. opuścił swoich brasławskich pacjentów, by uczestniczyć w działaniach bojowych na froncie północno-zachodnim. Był szefem ambulatorium wojskowego.
Podczas jednej z bitew został ciężko ranny. Musiano amputować mu nogę.
Do Brasławia wrócił w 1919 roku i od razu, mimo swojej niepełnosprawności, zabrał się do leczenia mieszkańców.
Nie ukrywał krytycznego stosunku do bolszewików. Pozostał jednak wierny swojej misji: otaczał opieką medyczną wszystkich chorych i rannych, niezależnie od ich poglądów.
„Za czasów polskich” (tak mówią w Brasławiu), 1921 r. przyjął stanowisko lekarza powiatowego.
Niektórzy Białorusini, opisujący międzywojenną działalność dr Narbutta w Brasławiu, przywołują jakieś konflikty z ówczesnymi władzami.
Śmiem w to wątpić.
Według mnie było wręcz odwrotnie. Doktor cieszył się wielkim zaufaniem u włodarzy polskich.
Starosta Żelisław Januszkiewicz, w książce „Moje wspomnienia” tak opisuje doktora:
„…w Urzędzie Wojewódzkim w Wilnie zalecano mi oprzeć się w Brasławiu na osobie D-ra Narbutta, jako człowieka godnego zaufania i dobrze znającego miejscowe stosunki”
W styczniu 1925 r. Narbut odszedł ze służby cywilnej, lecz nie zrezygnował z leczenia ludzi.
Na początku marca 1926 r. (a marzec tego roku był wyjątkowo mroźny) pojechał bryczką do chorego. Po drodze przeziębił się. Choroba, mimo przyjmowania medykamentów, postępowała.
11 marca 1926 roku doktor Narbut, po blisko 50-letniej służbie mieszkańcom Brasławszczyzny, zmarł na zapalenie płuc.
Przed śmiercią poprosił o pochowanie go na Górze Zamkowej w Brasławiu.
Wdowa po Stanisławie Narbucie i czwórką osieroconych dzieci została bez środków do życia.
Powiecie Państwo, że to niemożliwe, ze ówcześni lekarze „zbijali majątki” na swojej pracy.
Ano możliwe!
Doktor Narbutt traktował swoją pracę jak służbę ludziom. A na biednej Brasławszczyźnie wielu było takich, którzy nie mieli czym opłacić swojego leczenia, zakupu lekarstw, wykonania badań.
Pogrzeb dr Stanisława Narbutta był swego rodzaju manifestacją szacunku i uwielbienia mieszkańców Brasławszczyzny do ich doktora.
Nieprzebrane tłumy zjechały w tym dniu do miasta nie tylko z powiatu brasławskiego, ale także z sąsiednich – z Dziśnieńszczyzny i Postawszczyzny.
Doktor Stanisław Narbutt spoczął w miejscu, które sobie wymarzył, w centralnym punkcie Góry Zamkowej.
Po pogrzebie trzeba było pomyśleć o pomniku na grobie.
Powstał on ze składek społecznych. Pieniądze wpłacali ziemianie, urzędnicy i chłopi (również ci, którzy częstokroć na przednówku nie mieli co „włożyć do garnka”).
W bardzo krótkim czasie zebrano kwotę, która znacznie przekroczyła niezbędną sumę.
Tę „nadwyżkę” przeznaczono na budowę domu dla wdowy po doktorze i jego i dzieci.
I znów czuję niedowierzanie. Doktor bez domu…
Tak! Właśnie tak było!
Narbuttowie mieli niegdyś duży dom nad Jeziorem Drywiaty, ale w czasie I Wojny św., spłonął. Została pięknie położona działka, a doktorostwo przeprowadziło się do mieszkania służbowego w brasławskim szpitalu.
Nowy dom powstał w rekordowo szybkim czasie.
Z Belmontu (dobra Platerów) dostarczono potrzebną ilość budulca drewnianego i budowa się rozpoczęła. Oprócz fachowców, pracowali na niej wdzięczni doktorowi Brasławianie.
A co z pomnikiem na Górze Zamkowej?
Wybudowano wysoki, 12-metrowy obelisk zakończony bardzo silną latarnią.
Włącznik do latarni był umieszczony na posterunku policji. Funkcjonariusze mieli obowiązek włączania światła od zmroku do świtu.
Ta latarnia widoczna była na obszarze całych akwenów brasławskich. Niejednego podróżnego uchroniła przed błąkaniem się po jeziorach.
Po wkroczeniu, w 1939 roku, Armii Czerwonej do Brasławia, władze chciały zburzyć obelisk.
Udało się go ochronić. Zniknęła jedynie latarnia na szczycie pomnika oraz zdemontowano tablicę pamiątkową informującą, że obelisk jest darem, który uczynili mieszkańcy Brasławszczyzny swojemu lekarzowi.
W miejsce tej tablicy, w okresie powojennym, zamontowano inną, z napisem informujacym, że jest to pomnik ofiar Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Dopiero w 2003 roku przywrócono w Brasławiu pamięć o doktorze Stanisławie Narbutt
Na obelisku znów pojawiła się drewniana tablica poświęcona „utalentowanemu lekarzowi i humaniście od wdzięcznych mieszkańców Ziemi Brasławskiej”. I znów na szczycie obelisku zaświeciła latarnia.
Po pewnym czasie zmieniono drewnianą tablicę zamieniono na brązową z napisem w łacince białoruskiej: Stanislav Ostik Narbut. 1853–1926. Brasławszczyzna jest wdzięczna lekarzowi”.