Moje pokolenie jest już na prostej drodze do – jak to się mówi – „przejścia w inny wymiar”.
Tak szybko upływa życie…
W młodości zachłystywaliśmy się Zachodem – tym wymarzonym rajem, wielobarwnym światem, z którym przegrywała w przedbiegach ówczesna szara, polska rzeczywistość.
Nikt nie słuchał uważnie Rodziców i Dziadków, którzy snuli opowieści o raju utraconym gdzieś na ziemiach na wschód od Linii Curzona.
Teraz wielu z nas tego żałuje.
Ale „stało się”!
Nie przekazaliśmy dalej idei, która powinna być jedną z najważniejszych na terenie Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy – myśli zawartej w testamencie ostatniego z Jagiellonów – Zygmunta Augusta:
„Rzeczpospolita niczem inszem w całości zachowania dłużej mieć nie może, jedno zgodą, miłością, społecznością, jednością: przeto tym naszym Testamentem obiema państwu, Koronie Polskiej i Wielkiemu Księstwu Litewskiemu dajemy i odkazujemy i zostawujemy miłość, zgodę, jedność, którą przodkowie nasi po łacinie unją zwali… a który z tych dwóch narodów tę uniję wdzięcznie przyjąwszy, mocno trzymać będzie, temu błogosławieństwo dajemy… a który zasię naród niewdzięczen będzie i dróg do rozdwojenia będzie szukał, niechaj się boi gniewu Bożego… Racz Panie Boże to w tym obojgu państwie utwierdzić, coś w niem przez nas sprawił, racz oboi ten lud w jedności spojony, w niezmyślonej miłości wiecznie zachować…”
To nie jest jedyny nasz grzech.
Popełniliśmy znacznie poważniejszy – pozwoliliśmy – na całym terytorium dawnej Rzeczypospolitej – zohydzić tę ideę.
My daliśmy zgodę, żeby w Polsce traktowano unię Korony z Wielkim Księstwem Litewskim jako balast, zło od którego zaczął się kres naszej państwowości.
Litwini, Białorusini i Ukraińcy, natomiast, uwierzyli propagandzie rosyjskiej, a później sowieckiej, która starała się przedstawić Polaków żyjących na ziemiach wschodnich, jako kolonizatorów ciemiężących miejscowych chłopów. Nikt nawet nie zadał sobie trudu, żeby pomyśleć, że ci „polscy panowie” byli potomkami miejscowej szlachty, która przejęła polski język i polską kulturę (w ten sposób wybierając kierunek cywilizacji), nie wyrzekając się przy tym miłości do rodzinnych ziem.
Historia, ale i współczesność pokazała jak wielki grzech popełniliśmy.
Ale jest jeszcze czas, by to nadrobić.
Moim marzeniem jest, by te „zerwane więzi” łączące niegdyś narody Rzeczypospolitej, przestały istnieć.
Ale, żeby się to stało, musimy wiedzieć z kim mamy „łatać” te rozprute powiązania.
I stąd ten blog.
By „oprowadzić” Państwa po terenie dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, muszę, oprócz własnych obserwacji, podeprzeć się opracowaniami. Zakupiłam mnóstwo książek, zarówno polsko-, białorusko-, jak i rosyjskojęzycznych. Zamawiając w archiwach kopie starych dokumentów, musiałam za nie zapłacić. Mam ich dużo, ale też mam świadomość, że nie jest to worek bez dna.
Chciałabym non stop móc publikować teksty, które dokumentować będę archiwaliami. A na to potrzebne są pieniądze.
Dlatego, od czasu do czasu, będę prosiła Państwa o wpłatę symbolicznej kwoty. Umożliwi mi to sprowadzanie z archiwów (w przewadze litewskich, białoruskich, łotewskich i rosyjskich) potrzebnych dokumentów i „podpieranie nimi” moich opowieści.
W moim przekonaniu bez urozmaicenia tekstów skanami źródeł, ten blog w pewnym momencie umrze śmiercią naturalną.